Hör dir The Haunted Man von Bat for Lashes auf Apple Music an. Streame Titel, unter anderem „Lilies“, „All Your Gold“ und mehr. Check out All Your Gold, the new single taken from Bat For Lashes' upcoming album The Haunted Man. Out now. (US and Canada released 10/22) For further pre-or This dance-pop tune is an honest account of a relationship breakdown. It finds Bat For Lashes (Natasha Khan) singing lyrics of pained uncertainty about wanting to split from her lover as she pines for a past suitor. Khan told NME: "I suppose it focuses on a very sort of common women's conflict, I think, which is the choice between the good man Natasha Khan, Bat for Lashes first captured hearts back in 2006 with a set of distinctively haunting and rich, darkly phantasmagoric songs ripe with magic realism. Her sensual and gilt-decorated dream world was opened up in two Mercury Music Prize nominated albums, the atavistic, reverb-drenched Fur and Gold (2006) and 2009 s more . Bat For Lashes: The Haunted Man [2CD]Bat For Lashes: The Haunted Man (Standard) [1CD] Lista utworów1. Lilies - Bat For Lashes 2. All Your Gold - Bat For Lashes3. Horses Of The Sun - Bat For Lashes 4. Oh Yeah - Bat For Lashes 5. Laura - Bat For Lashes 6. Winter Fields - Bat For Lashes7. The Haunted Man - Bat For Lashes 8. Marilyn - Bat For Lashes 9. A Wall - Bat For Lashes 10. Rest Your Head - Bat For Lashes 11. Deep Sea Diver - Bat For Lashes stan produktu:Produkt ORYGINALNY. Płyta zupełnie NOWA. (w przypadku konieczności zabezpieczenia dysku przed wypadnięciem folia fabryczna zostaje zmieniona) 1. Lilies 2. All Your Gold 3. Horses Of The Sun 4. Oh Yeah 5. Laura 6. Winter Fields 7. The Haunted Man 8. Marilyn 9. A Wall 10. Rest Your Head 11. Deep Sea Diver 33-letnia Natasha Khan, ukrywająca się pod pseudonimem Bat For Lashes, jest brytyjską artystką mającą na swoim koncie dwa albumy. Natasha już od dziecka wykazywała zamiłowanie do muzyki. Oprócz tego, że doskonale śpiewa, potrafi grać na fortepianie, gitarze i harfie. Jej debiut "Fur And Gold" z 2006 roku spotkał się z bardzo dobrym przyjęciem, a kolejnym "Two Suns" tylko umocniła swoją pozycję - został on wysoko oceniony, od tamtej pory Natasha stała się cenioną artystką, o której pochlebnie wypowiadają się takie muzyczne osobistości jak Ringo Starr czy Thom Yorke. Tym bardziej jej następne dzieło było jednym z najbardziej oczekiwanych albumów tego roku - pora przyjrzeć się temu trwającemu pięćdziesiąt minut wydawnictwu. Trzecie dzieło wokalistki wydane nakładem Parlophone zatytułowane zostało "The Haunted Man" i jest mieszanką popu (miks dream popu, indie popu i baroque popu) z art rockiem, alternatywą, folkiem i oczywiście elektroniką. Przed sesjami nagraniowymi wokalistka skarżyła się na brak natchnienia i inspiracji, przez co nie potrafiła rozpocząć nagrywania trzeciej płyty. Gdy już zdecydowała się, by wejść do studia, zaprosiła kilku gości do współpracy. Jej pomocnikami byli: producent Dan Carey (znany ze współpracy z czy Hot Chip), Rob Ellis i David Kosten. Poprzednie albumy Brytyjki zachwycały nie tylko brzmieniem, ale i pod względem wokalnym. Emocjonalne wykonania artystki, jej pełne ekspresji wykonania i zaskakujące interpretacje znalazły wielu zwolenników. Warto wspomnieć także o bogatych aranżacjach jej utworów - niemal każda kompozycja z poprzednich krążków została napisana i wyprodukowana z wielkim rozmachem, zachwycała wręcz barokowym klimatem oraz tworzyła specyficzny, baśniowy nastrój. Utwory doskonale ukazywały wrażliwość muzyczną Brytyjki, porównywano ją do takich artystek - gigantów jak Kate Bush czy Annie Lennox. Jak sprawa podkładu prezentuje się na nowej płycie Bat For Lashes? Zdecydowanie jest to dzieło bardziej wyciszone - mniej tutaj zaskakujących dźwięków, warstwa muzyczna jest bardziej oszczędna, brakuje w nowych piosenkach dawniejszego przepychu. Można powiedzieć, że okładka dokładnie obrazuje zawartość płyty - widać na niej nagą Natashę niosącą na plecach również obnażonego mężczyznę, o czym sama mówiła: "Chciałam tym zdjęciem złożyć hołd dla wszystkich wokalistek w typie Patti Smith, surowych i uczciwych. Dlatego nie mam na sobie żadnego ubrania i makijażu. To tylko ja i mój nawiedzony facet". Melodie na "The Haunted Man" mimo, iż są bardziej surowe, to z każdym przesłuchaniem dostrzega się w nich nowe dźwięki i ciekawe formy, więc warto dać temu albumowi szansę i nie rezygnować z jego powtórnego przesłuchania. Zmiany w brzmieniu wokalistki ukazał już pierwszy singiel o tytule "Laura". Jest to prosta ballada z grą fortepianu w tle i wybijającym się na pierwszy plan intrygującym wokalem Natashy. Nie da się nie zauważyć, że ten track bardzo różni się od jej dawnych przebojów, lecz nie ujmuje mu to zupełnie uroku. Powiedziałabym nawet, iż stanowi on jeden z mocniejszych punktów na krążku. Drugim singlem został utwór "All Your Gold", w którym słychać echo dawnych utworów Brytyjki. Jednak "The Haunted Man" nie posiada już tej magii, znanej z dwóch pierwszych płyt. Wokalistka postawiła przede wszystkim na prostotę i klasyczne kompozycje. Dało to przyzwoity efekt, jednak miłośnicy jej muzyki poczują się zawiedzeni z powodu mało zaskakujących utworów. Spośród całej jedenastki mogę z pewnością polecić "Oh Yeah" zawierające w sobie elementy elektroniki. Zdecydowanie jest to kolejny numer podnoszący ocenę całości. Syntetyzatory znalazły swoje miejsce również w openerze "Lilies" czy dynamicznym i wyrazistym "Marilyn". "Rest Your Head" to świetny materiał na singla, a melodia kojarzy mi się z brzmieniem płyty "Hound Of Love" Kate Bush. W "Horses Of The Sun" wokalistka daje popis swoich wokalnych możliwości. Ciekawy patent Natasha zastosowała w tytułowym "The Haunted Man", gdzie w pewnym momencie słychać męski chór, który przypomina maszerujących i śpiewających żołnierzy. Są jednak utwory, które nie zapadają w pamięć. Po ich przesłuchaniu ciężko przypomnieć sobie melodię - tak sprawa ma się w przypadku "Deep Sea Diver" czy "Winter Fields". Zapoznać się z nimi można, ale by nie popsuć sobie dobrego obrazu całości, można sobie te tracki podarować. Niby wszystko tutaj gra. Płyta zawiera ciekawe utwory nagrane z pomysłem, jest zachowany intrygujący klimat, Natasha wokalnie jak zwykle nie zawodzi. Ale brakuje na krążku czegoś, co znajdowało się na poprzednich wydawnictwach. No właśnie, czego? Magii, nieprzewidywalności, bogatych aranżacji? Być może. A może brak tego "czegoś" wynika z nieobecności inspiracji i natchnienia? Brytyjka nagrywając "Fur And Gold" i "Two Suns"postawiła sobie bardzo wysoko poprzeczkę, której moim zdaniem nie udało jej się teraz przeskoczyć. Mimo wszystko na "The Haunted Man" jest kilka naprawdę dobrych utworów, do których wrócę w przyszłości. Ocena: 7/10 The Haunted Man [Parlophone; 12 paxdziernika 2012] Moje pierwsze wspomnienia związane z Natashą Khan prowadzą do konsternacji, w jaką swojego czasu wprowadziła mnie informacja o tym, że na ich wspólnej trasie to Yeasayer na scenę wychodził jako pierwszy. Mimo że nowojorczycy byli świeżo po wydaniu genialnego „All Hour Cymbals”, sytuacja ta odbyła się nie tylko zgodnie z prawidłami funkcjonowania rynku, ale i nakreśliła kierunek, w którym rynek będzie dryfował, aż dobrnie do stanu obecnego. Śpiewające dziewczyny wprowadziły na salony szlachetne wzorce i dziś skutecznie konkurują z dotychczasowym, mniej pretensjonalnym obliczem kobiecego popu, mimo przywdzianej – niekiedy grubymi nićmi szytej, ale jednak niezależnej – szaty. Bat For Lashes w moim odczuciu grała zawsze w innej lidze niż jej bardziej popularne koleżanki w rodzaju Florence Welch czy Lany Del Rey. Z solidnych albumów przebijały świetne single, opakowane tak, że sukces na nich zbudowany mimo wszystko imponował rozmiarami. Dziś Natasha wyeksploatowała już swoją skalę i na „The Haunted Man” staje przed dylematem pójścia na jeszcze jedno ustępstwo, które zaprowadzić ją może na kolejny szczebel. Jak jednak dotychczas stała w połowie drogi między sukcesem artystycznym a tym prawdziwie komercyjnym, tak również teraz idąc w kierunku tego drugiego waha się i ostatecznie również nie przekracza półmetka tej drogi. Jej tegoroczny album to bowiem płyta duża – wyprodukowana z rozmachem, mocno patetyczna, pisana wyraźną kreską, ale z drugiej strony długa i wymagająca. Singlowa „Laura” rzuca wyzwanie jej wcześniejszym przebojom, stanowiąc jednocześnie najmocniejszy punkt tego albumu, prezentując niespotykany dotąd ekshibicjonizm (podparty również symboliką okładki). Ekstraliga producentów w pozostałych utworach pracuje zresztą wg podobnego klucza – jest rozmach, jest profesjonalizm, ale też schematyczność i przewidywalność. Efekt przeprodukowania jest tu niestety zbyt powszechny i staje się coraz wyraźniejszym ciężarem. Płyta nie przypadkiem jest już dużym sukcesem, a będzie i większym – tak właśnie została zrobiona. Jednak Natasha dużo lepiej wyglądała w bardziej zwiewnych i oryginalnych otoczkach. Oceny Wojciech Michalski: 6/10 Jędrzej Szymanowski: 5/10 Średnia z 2 ocen: 5,5/10 Komentarze Gość: zwolniak [1 listopada 2012] Szkoda, że nie ma więcej o poszczególnych piosenkach. PUBLIKACJE POWIĄZANE Bat For Lashes - Two Suns Natasha Khan mogłaby być współczesną wróżką. Zamiast zwiewnej szaty ma bluzę z kapturem (jak w teledysku do singla „Daniel”), a w dzieciństwie zamiast leśnych ptaków słuchała Kate Bush i Fleetwood Mac. Heineken Open’er Festival 2012 - Dzień czwarty Jedenasta już edycja najpopularniejszej młodzieżowej imprezy w tej części Europy. OSTATNIE PUBLIKACJE AUTORA King Krule - 6 Feet Beneath The Moon Archy Marshall w blaskach i cieniach dojrzałości. Mount Kimbie - Cold Spring Fault Less Youth Na nowym albumie duet z Londynu próbuje wprawdzie odświeżyć, obudować sprawdzoną formułę, jednak próby te są albo nie dość wyraźne, albo zwyczajnie nieudane. Kixnare - Red Gdyby Kixnare'owi przydarzyło się na tym albumie więcej takich instant-classiców, jak „Gucci Dough” - naprawdę byłaby szansa na album pokoleniowy. inc. - no world Pierwszy długograj braci Aged poza tym, że to zwyczajnie piękna płyta, jest także swoistym manifestem wszystkich muzyków sesyjnych. A$AP Rocky - Życzyłbym sobie, żeby to nie była najważniejsza płyta w amerykańskim hip-hopie w tym roku. Loco Star - Shelter Na „Shelter” Loco Star brzmią równie pięknie, jak wydana jest płyta – jednak w moim odczuciu drzemie w nich znacznie większy potencjał. Sentino - Czary Mary Sentino na „Czary Mary” wydaje się człowiekiem dojrzalszym, nie rzuca już zabawnych, przechwałkowych wersów, ale wciąż wykazuje imponującego skilla za piórem. slowthai - Tyron Brytyjski raper w uderzająco podobny do Brockhampton sposób połączył bengerową przewózkę z introspektywnymi balladami. Ƶurawie - Poza Zasięgiem Żurawie zgrabnie łączą synth z noise rockiem: w efekcie nie da się nie zwrócić uwagi na ich brzmienie na „Poza Zasięgiem”. Portrayal of Guilt - We Are Always Alone „We Are Always Alone” jest nagraniem obezwładniającym. [xrr rating= there are differences between The Haunted Man and Natasha Khan’s past efforts under the Bat for Lashes moniker, they’re minor. No significant adjustments to the basic sound over 2009’s Two Suns and debut Fur and Gold were made. The Kate Bush comparisons hold. Powerful opener “Lilies” and standout “Winter Fields” display the same vocal aplomb and dazzling melds of disparate stylistic touches equal to career highlights “Glass” and “Prescilla.” Early ear candy “All Your Gold” skips along with a simple rhythm but, like “Rest Your Head,” inflates by its close, echoing a common, dramatic character of the Bat for Lashes aesthetic. “A Wall” is lively and electro-infused, swamped by bubbling lights in a revolving synth line and goopy textures. After Khan takes a few bold optimist stances (“Where you see a wall/ I see a door”) and wryly declares, “Inside his mouth I lick the scars,” vocals bounce in from the background and flood a fleeting outro. But where her 2006 debut’s rough hewn minimalism and Two Suns’ polished bombast played up the distinct character of each track, The Haunted Man is more streamlined. Tidy hooks leak out sugary textures. The songs’ pop conventions, having shed some of the stylistic mélange layered on them previously, are more prominent. Or would be, as a murk permeates the album and much of it moves at a relaxed pace. Even the stunning “Winter Fields,” save for high-flying strings and Khan’s equally soaring vocal turn, meanders. Khan wrings every ounce of pathos from already emotionally charged lines such as, “Under the stairs taps the metronome/ The diver suit that we’ve all outgrown/ I need to get to where the wild things roam” and slung low woodwinds and timpani are lent the accent of an owl’s cry. The additional detail of a slow breath cycle beating deep in the mix might be a seemingly bold choice, but it occurs against a backdrop more modulated than the polarization of prior outings. Often Khan’s music paints landscapes of symbols and archetypes, celestial bodies, doppelgangers, dreams, horses, deserts, haunted men and a “Travelling Woman.” Khan not one to scrap a working formula, The Haunted Man also employs these recurrent motifs but manages to lend them a thematic freshness. Navigating the narrow straits and shallows of this man’s insides, she finds names (“Laura,” Marilyn”) inscribed on the walls of internal organs like cave paintings. Getting under the skin of her subjects, Khan’s lyrics shine a light on ex lovers and former identities drifting through the verses of each track, adopting some (“Holding you I’m touching a star/ Turning into a Marilyn/ Leaning out of your big car”) and lamenting others’ avarice (“I let him take all my gold/ And hurt me so bad/ Now for you, I have nothing left.” With each turn, her spectral contralto breathes life into them. Less positively, the indomitable grooves carved out on Fur and Gold and “Daniel” are noticeably absent from the record, an extension of the difficulty that plagued Two Suns’ second half. This leaves The Haunted Man’s back end (particularly the title track and “Deep Sea Diver”) feeling similarly unmoored, its direction muddled. The lethargic “Laura” only exacerbates this, trading on the swaying physicality of “Oh Yeah” for flat arrangements. The lead single suffers in the hands of Justin Parker, known primarily for having produced Lana Del Rey’s “Video Games.” This contribution is strongly reminiscent of the latter, drab horns languishing deep in the folds of the mix, Parker’s ear for buoying strong pop songwriting so, well, so YouTube. And the location of “Laura” in the dead center of the record provides more of a drag than the lift needed, something standouts “Winter Fields” and “Marilyn” accomplish after it. The slow piano dirges of the variety Lia Ices’ classical palette uplift Khan’s subdued approach make roll around in the dirt, like ceaseless revisits of her previous “Sad Eyes.” Elsewhere The Haunted Man can come off overwrought (“Deep Sea Diver,” “Horses of the Sun”), and a few tracks might have found better homes on an EP, rarities comp or, with a fresh take, a later LP. As of late the English music press has piled on Khan over her supposed kookiness. “Kooky” being, in the view of a critic employing it against her, “one of the most dispiriting adjectives in the English language.” In several reviews her spacey, hippy demeanor has been belabored and dissected. The Haunted Man’s Ryan Mcginley-shot album art, recreating another provocative work of the photographer’s, has been similarly examined under the microscope. As always, however, the primary focus on a Bat for Lashes record is the music: dynamic, dark, sensual, labyrinthine. Worlds wholly the creation of Natasha Khan. It may not match the theater of her first two albums, but The Haunted Man is certainly more cohesive and shows Khan shoring up already considerable skills.

bat for lashes the haunted man recenzja